_______________________________________
Dni
mijają, jeden po drugim. Teraz tak właściwie liczy się dla ciebie każda
sekunda. Zamknięta w czterech białych ścianach czekasz na śmierć, która może
przyjść nawet teraz. Na samą myśl, że niedługo będziesz mogła pomarzyć tylko o
ciepłym głosie chłopaka i jego pełnych ustach, przechodzi cie dreszcz. Wszyscy
opłakują cie, mimo że jesteś wciąż wśród żywych osób. Sprawia ci to ból,
ponieważ masz wrażenie że twoja obecność jest teraz zbędna. Każdy od pewnego
czasu uczy żyć się bez ciebie...każdy, prócz niego. On przychodzi do ciebie
codziennie ze świeżym bukietem kwiatów, opowiada, śpiewa, uśmiecha się do
ciebie...
Martwisz
się o niego. Próbuje zamaskować to jak cierpi, ale przecież nie jesteś ślepa,
tylko chora. Jego napuchnięta twarz od łez, czerwone oczy, podrapane ręce mówią
same za siebie. Codziennie mówi ci jak bardzo cie kocha i, ze nigdy cie nie
opuści...Wiedząc, że zaraz przeżyjecie najgorszy etap związku- rozstanie. On
zostanie, ale ty odejdziesz. Zaśniesz i więcej się nie obudzisz.
Jak co dzień
zawitał w szpitalu. Delikatnie uchylając drzwi wszedł do środka. Spanikowany
rzucił kwiaty na puste łóżko i zaczął rozglądać się dookoła. Łzy zaczęły strumieniami spływać po jego policzkach. Ty jakby nigdy nic wychodzisz z łazienki i chwiejnym
krokiem wchodzisz do pomieszczenia, gdzie czekał na ciebie mulat. Widząc cie,
podbiega i mocno przyciąga do siebie. Jego łzy spływają po twojej koszuli, nie jest to dla ciebie problem. Odrywasz się od chłopaka i patrzysz na niego
pytająco.
-Myślałem...
-Że
umarłam- chłopak spojrzał głęboko w twoje oczy i złożył delikatny pocałunek na
twoich ustach.
-Nawet
tak nie mów...- posadził cie na łóżko i chwycił za drżącą dłoń. Siedzieliście
tak przed sobą wpatrując się w podłogę. Cisza cie przerasta...na co dzień masz
jej teraz za dużo.
-Zayn...Obiecaj
mi coś...
-Czego
tylko zechcesz.
-Obiecaj
mi, że kiedy umrę będziesz żył dalej. Normalnie i jak każdy człowiek.
-Przestań,
proszę cie...
-To ja
cie proszę...Obiecaj mi to...
-Nie
mogę...- chłopak płakał jak małe dziecko. Pierwszy raz odkąd trafiłaś do
szpitala okazał jakieś emocje. Przytuliłaś się do niego i nie wypuszczałaś z
uścisku. Czułaś jego ciepło, którego od pewnego czasu zaczyna ci brakować.
Kiedy cie nie będzie...Zostawisz to wszystko. Rodzinę, przyjaciół, Malika...No
właśnie. Co z nim dalej będzie ? Masz wrażenie, że stanowisz jego grunt. Jeśli
znikniesz, zniknie też pewna część jego życia. Nie masz o sobie wyższego zdania...Po
prostu wiesz, że bardzo cie kocha. Zdajesz sobie sprawę, że zrobiłby wszystko
żebyś została z nim na dłużej...tyle, ze jest to niemożliwe.

-Zayn...-
szepczesz drżącym głosem, po czym zakrywasz się kołdrą jeszcze bardziej.
-Wiem...-
siada naprzeciwko i chwyta cie za siną dłoń. Delikatnie całuje w nadgarstek i
odwraca wzrok. Nie chce żebyś widziała go takiego...rozsypanego. Po pewnym
czasie patrzy na ciebie czerwonymi oczami, przełykając głośno ślinę...-
Obiecasz mi coś ?
-Czego
tylko zechcesz.
-Obiecaj
mi...że nie zaśniesz- siadasz naprzeciwko niego i ten ostatni raz, mocno
wtulasz w jego bezbronne ciało.
-Muszę...-
szepczesz mu na ucho, po czym ponownie układasz głowę na miękkich poduszkach-
Pamiętaj ze bardzo cie kocham...dobrze ?
-Dobrze...-
patrzy w ścianę i nie potrafi zrozumieć 'dlaczego' z takim spokojem czekasz na
śmierć. Nie jesteś już w stanie mu tego wytłumaczyć. Chłód przeszywa całe twoje
ciało, sprawiając, że nie jesteś w stanie drgnąć nawet na chwilę. Leżysz...po
prostu czekasz.
Zmęczony tym wszystkim przez przypadek usnął...tak samo jak ty. Bolało cie to, ze kiedy się
obudzi zobaczy cie martwą...ale kiedyś musiało do tego dojść. Wczoraj, dzisiaj,
jutro, to nie ma znaczenia. Im szybciej będzie to miał za sobą, tym szybciej pozbiera
się i poukłada na nowo.
Delikatnie szturcha twoje ciało, ale ty nie odpowiadasz. Krzyczy, płacze, obwinia się ze zmęczenie. Louis wchodzi i pomaga mu wyjść, sam krztusząc się łzami. Ukochany wyrywa się z jego objęć i ponownie podbiega w twoją stronę. Tym razem wkraczają lekarze...tym razem Zayn musiałwyjść. Klęczał na środku korytarza i zakrywając twarz dłońmi, głośno płakał. Ludzie patrzyli na niego i także płakali. Ze wzruszenia ? Z tęsknoty ? Nie wiadomo.
Jest ci przykro...przykro ze tak to się skończyło. Nie miałaś na to wpływu. Dałabyś wszystko za jeszcze jedną sekundę z nim...mimo że dobrze wiesz, ze to już niemożliwe. Poczekasz na niego...Masz czas.
Brak mi słów... ♥
OdpowiedzUsuńI to dołujące uczucie, gdy czytasz i czujesz, że łzy spływają ci po polikach...
OdpowiedzUsuńI ten moment kiedy mama wchodzi to twojego pokoju a ty ryczysz jak bóbr przed komputerem ... ♥
OdpowiedzUsuń